Holly McCarter
Kątem oka przyglądałam się Starkowi,
który – ignorując mnie całkowicie – wpatrywał się uważnie w przednią
szybę swojego Lamborghini. Dłonie miał pewnie zaciśnięte na skórzanej
kierownicy, a w jego oczach odbijały się uliczne latarnie i neonowe
światła bilbordów. Siedział wyprostowany, zupełnie nie przypominając
człowieka, którym był jeszcze miesiąc temu... zupełnie wyluzowanym,
niedbającym o konsekwencje swoich czynów (również na drodze).
Po
dzisiejszej wizji wreszcie zrozumiałam przyczynę dziwnego zachowania
Starka. Znałam ten sekret. Byłam przerażona i nie miałam bladego
pojęcia, co zrobić. Serce biło jak oszalałe, a w uszach dudniła krew. I
tylko jedno odbijało się wyraźnie na tle całego tego zamętu.
Loki, Loki, Loki, Loki...
– Jesteśmy na miejscu.
Drgnęłam, słysząc znajomy głos. Burza myśli wciąż kotłowała się w mojej głowie.
– Holly? Dobrze się czujesz?
– Tak – wydusiłam ledwie. – Powinnam odpocząć
Spojrzałam
w boczną szybę. Moje mieszkanie znajdowało się kilka metrów dalej, ale
czułam, że gdy tylko wstanę z siedzenia, moje nogi zrobią się niczym z
ołowiu i nie dotrę nawet do klatki schodowej.
–
Przepraszam, może nie powinienem cię tak zapracowywać. Jedna sekretarka
do tylu zadań to chyba nienajlepszy pomysł. Powinnaś mieć kogoś do
pomocy.
Sens tych słów nawet do mnie nie dotarł.
– Dzięki za podwózkę – odparłam i wysiadłam.
Wolałam bliskie spotkanie z asfaltem, niż siedzenie obok Tony’ego w aucie.
Nie! To nie był Tony!
Cicho
się pożegnałam. Mężczyzna życzył mi dobrej nocy i odjechał, powoli
wykręcając. Listopadowy, zimny deszcz sprawił, że momentalnie moje
ubrania przesiąkły wodą.
Westchnęłam i udałam się do mieszkania.
Musiałam porozmawiać z Thorem. Był bratem Lokiego, musiał coś wiedzieć.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że przyjaciele mieli wkrótce dowiedzieć się, że przez cały ten czas ich okłamywałam.
Oraz to, że sama czułam się podle oszukana.
***
Nerwowym
krokiem przemierzałam Stark Tower, modląc się w duchu by nie trafić na
NieTony’ego. Całą noc nie zmrużyłam oka, rozmyślając nad tym, co
powinnam zrobić. Jak powiedzieć blondynowi o mojej mocy i o całej tej
wizji.
Nie wiedziałam co jest najgorsze w tej sytuacji.
To, że moje życie legło w gruzach, że Stark nie był Starkiem czy to, że
najwyraźniej się pomyliłam i Loki jest podłym potworem, którego
znienawidziło własne dziecko.
Zdenerwowana brakiem efektów poszukiwawczych spytałam JARVISA, gdzie znajduje się Thor oraz NieStark.
Na
szczęście bóg znajdował się na końcu korytarza na tym piętrze,
najwyraźniej miał tu coś do załatwienia, a właściciela budynku nie było.
No tak, przecież on zaczynał pracę dopiero za godzinę.
Kazałam
cyfrowemu lokajowi powiadomić mnie, gdy tylko miliarder wróci, a potem
prawie biegiem wpadłam do gabinetu, w którym znajdował się blondyn.
– Thor, mogę cię prosić na chwilę? – zapytałam, patrząc na niego znacząco.
Jakaś dziewczyna, która siedziała po drugiej stronie biurka natychmiast wstała.
– Zostawię was samych. I tak musiałam iść skserować te dokumenty – zaoferowała, machając plikiem kartek i niemal wybiegła.
Gdybym nie była tak przerażona i zaaferowana, zapewne zapytałabym, co on jej takiego zrobił, że tak szybko uciekła.
Thor wstał, marszcząc brwi
– W czym mogę ci pomóc, droga przyjaciółko?
Wyjrzałam na korytarz, ale dziewczyna już docierała do windy. Zamknęłam za sobą drzwi. Odetchnęłam głęboko.
–
Wiem, że to zabrzmi dziwnie i w ogóle to nie jest moja sprawa…
Teoretycznie – wtrąciłam ciszej. – Ale czy jest możliwe, by Loki miał
córkę?– spytałam na jednym wydechu. Thor słysząc to, zamarł na chwilę.
– Skąd to pytanie?
Cholera.
I co teraz.
Myśl Holly, myśl…
– Ostatnio przeglądałam nordyckie mity i była tam wzmianka o dziecku twojego brata… Chciałam tylko zapytać, to możliwe?
Thor uśmiechnął się lekko.
– Następnym razem przygotuj lepszą wymówkę.
Moje serce przez chwilę chyba stanęło, a mnie zrobiło się słabo. Thor szybko dodał:
– Nie ważne. Nie chcesz mówić, to nie. W każdym razie, dlaczego uważasz, że nie?
– Nie wiem… tak się zastanawiałam. Nigdy nie myślałam o tym, że on… mógł kiedyś z jakąś kobietą… no wiesz.
Nerwowo założyłam włosy za ucho.
–
Loki...cóż. Zapewne słyszałaś, jakim ja byłem bogiem, nim poznałem
Jane. Arogancki, bez wyrzutów sumienia. To nie był mój najchwalebniejszy
okres. Gdy pewnego dnia Loki dowiedział się, że nie jest synem
Wszechojca... stał się taki sam. Choć problemem było to, że był cwanym,
brutalnym oszustem. Zawsze drwiącym i wywyższającym się ponad wszystkim…
Wiele się nie zmieniło, pomyślałam.
–
Pewnego wieczoru spił się prawie do nieprzytomności. Mijała rocznica od
momentu, gdy dowiedział się o swoim pochodzeniu. Do tej pory pamiętam
jego trupiobladą twarz, sine usta i oczy przepełnione żądzą krwi, mokre
od łez oczy. Na jednej z uczt znajdowała się piękna aczkolwiek
bezwzględna bogini przepełniona mrokiem, Angerboda. Bogini smutku. Na
pierwszy rzut oka była podobna do Lokiego. Nigdy nie widziałem, by
cokolwiek sprawiało jej radość. Nigdy nie widziałem uśmiechu na jej
twarzy. Ubrana w czarną pelerynę przypominała…
– Śmierć? – podsunęłam.
Bo
to właśnie przypominała z wyglądu bogini. Pamiętałam to wspomnienie,
jakby należało do mnie. Pamiętałam tę noc, jakbym sama ją przeżyła. Było
to co prawda bardzo zatarte wspomnienie, jakby nieważne i zapomniane,
ale jednak gdzieś tam było.
– Tak. Chociaż to absurdalne, bo bogowie nie umierają.
Kiwnęłam głową.
– Czy Loki... się w niej zakochał?
Thor westchnął smutno.
– Wierz mi. Chciałbym, by się okazało, że ma serce. Ale Angerboda była tylko kolejną kobietą na nocną przygodę.
– Ale skoro wiedziała, jaki jest Loki, dlaczego…
–
Bogowie mają swoje przeznaczenie. Prawie tak samo jak ludzie, tylko że
każdy bóg jest za coś odpowiedzialny. Ja jestem bogiem burzy, Loki
bogiem kłamstw. Jesteśmy w swoich zadaniach najlepsi. To nasze życie. A
Angerboda... Loki pociągał ją tylko przez swój smutek, który wypełnia
jego serce. I tak, tego wieczoru powstała Hel. Oczywiście Odyn
dowiedział się o ich romansie. Lokiemu odebrał prawo do tronu, a
Angerbode zamknął w lochach. Gdy tylko Hel się urodziła, żołnierze z
rozkazu Odyna zabrali jej córę i wysłali do Helheimu i ochrzcili jako
bogini śmierci.
– Nie próbowała wrócić? – spytałam, czując potworną gulę w gardle i łzy w oczach.
– Z Helheimu nie da się uciec. Dusze nie mają prawa opuścić krainy umarłych.
– A Loki? Czy on…
–
Loki nawet nie wie, że jest ojcem. Nigdy więcej nie spotkał Angerbody.
Pewnie jej nawet nie pamięta. Odyn się o wszystko postarał. Nie chciał
mieć bękarta w rodzinie.
W tej chwili czułam nienawiść do ojca Thora. Wiedziałam, że bogowie są okrutni, ale to przekroczyło wszelkie granice.
– Myślisz, że gdyby Loki wiedział, zmieniłoby to coś?
Drzwi za mną się otworzyły, zalękając mnie tak, że dostałam chyba palpitacji serca.
– Czy już mogę?
– Tak, oczywiście. Dzięki, naprawdę wielkie dzięki – powiedziałam do Thora, który skinął mi na pożegnanie, i wyszłam.
Wiedziałam
już wszystko, co chciałam, ale czułam się potwornie. Chyba nie byłam
lepsza od Lokiego. Byłam kłamcą przez całe swoje życie i najgorsze w tym
wszystkim było to, że nie umiałam przestać. Ale musiałam to zmienić.
Dla dobra wszystkich.
Wysłałam szybkiego sms'a do
NieStarka, że wracam do domu. Musiałam
porozmawiać w końcu z Christeen i uratować swoich przyjaciół.
***
Zamknęłam drzwi od mieszkania i rzuciłam gdzieś w kąt czerwone szpilki oraz torebkę.
Chris
dopiero godzinę temu wyszła do pracy, więc do piętnastej miałam czas
dla siebie. Natychmiast wskoczyłam w wygodny dresik i zmyłam zrobiony na
szybko makijaż. Zaległam na kanapie. Wbiłam wzrok w czarny ekran
telewizora, który odbijał moją sylwetkę. Po długich minutach rozmyślań
sięgnęłam po telefon. Kolejne chwile minęły, nim wykręciłam odpowiedni
numer i rozpoczęłam połączenie.
– Na bogów! Któż to do mnie dzwoni? Holly! Wieki chyba nie słyszałem twojego głosu.
Zaśmiałam się smutno, słysząc głos dziadka po drugiej stronie telefonu.
Stęskniłam
się za nim, i to bardzo. Tak dawno go nie widziałam. Przez to
zamieszanie w moim życiu nie miałam ostatnio w ogóle czasu go odwiedzić;
musieliśmy się zadowolić jedynie kilkoma rozmowami przez telefon. A
przecież tyle było rzeczy, które powinnam mu opowiedzieć twarzą w twarz.
Ile bym dała, żeby znów go przytulić.
– Dziadku. Potrzebuję pomocy...
***
Następnego poranka nie czułam się najlepiej.
Rozmowa
z dziadkiem zajęła mi pół dnia. Wyrzuciłam z siebie wszystko. Dziadek
od razu mnie zrozumiał i miał dla mnie milion rad, które musiałam w
spokoju przemyśleć.
Kolejne pół dnia i całą noc
oglądałam głupie filmy w internecie i czytałam kiepskie fanfiction, bo
nie mogłam ani spać, ani normalnie funkcjonować.
Chris
zaczęła się o mnie poważnie martwić i kazała zostać dziś w domu.
Towarzyszyła mi nawet przez część nocy, ale potem zasnęła obok, nie
mogąc dłużej wytrzymać bez zmrużenia oka.
Nawet nie
fatygowałam się, by powiadomić Starka ze nie będzie mnie dzisiaj w
firmie. Niech się wypcha. Na dobrą sprawę to nie jest nawet moim szefem.
Dopiłam rumianek leżący na stoliku nocnym i zamknęłam laptop, czując migrenę. Byłam wykończona.
Niespodziewanie
usłyszałam dzwonek do drzwi. Niestety Chris jeszce spała po wczorajszej pracy,
więc nie mogłam jej wykorzystać, by wpuściła gościa. Westchnęłam,
podnosząc się z łóżka. Owinęłam się puchowym szlafrokiem i założyłam
kapcie w kształcie kaczek, które dostałam od Christeen jakiś tydzień
temu.
Spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku. 7:36. Kto o tej porze dobija się do mojego domu?
– Holly!
Stanęłam
jak wryta, widząc starszego mężczyznę w moich drzwiach. Zadowolony z
niespodzianki, jaką mi zrobił, zdjął przeciwsłoneczne okulary i podszedł bliżej, by pocałować mnie w policzek. Dopiero gdy wszedł do mieszkania,
zauważyłam, że targał ze sobą ogromnych rozmiarów czerwoną walizkę.
–
Emm... dziadku… po co ci ta walizka? – spytałam głupio, zamykając za
nim drzwi. Na moje słowa uśmiech mężczyzny jeszcze bardziej się
powiększył. Wyglądał prawie jak szaleniec.
– Jak to po
co? Myślisz, że do Alaski puszczę cię samą? O nie, moja młoda panno.
Jadę z tobą. Nie wytrzymam dłużej w samotności. Nie mam zamiaru umrzeć z
nudów! Jest tyle innych ciekawych sposobów, by zakończyć życie!
Poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. Dziadek zawsze był szalony… ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
– Dziadku, ale ty...
–
Nic mi nie będzie. Poza tym, tylko ja wiem, co się wyrabia na tym
świecie. Musisz mieć jakieś oparcie. Nie pozwolę, byś wyjechała sama.
– Wyjeżdżasz? – usłyszałam Chris za moimi plecami.
Nie, nie, nie, nie...
Zszokowana
nagłym pojawieniem się zaspanej Christeen, którą zapewne obudził
radosny głos dziadka, poczułam na skórze gęsią skórkę oraz łzy w oczach.
Nie tak to miało wyglądać. Wiedziałam, że teraz nie ma odwrotu i
musiała się dowiedzieć.
Wciągnęłam powietrze, próbując się uspokoić.
Dobra, Holly, dasz radę.
Skończ z tymi kłamstwami, do cholery!
– Holly? – ponownie usłyszałam jej niepewny głos.
– Zostawię was samych. Umieram z głodu.
Kiwnęłam głową. Sens słów dziadka ledwo do mnie dochodził.
Całe ciało pociło się z nerwów.
– Em... bo widzisz, Chris, muszę wrócić na Alaskę...
– Po co?
Christeen całkowicie się wybudziła i teraz patrzyła na mnie uważnym wzrokiem, śledząc każdy mój ruch. Przełknęłam ślinę.
Ona mnie znienawidzi.
– Może usiądziemy? To trochę długa historia.
I
tak się zaczęło. Mój słowotok trwał przez dobre pół godziny, zanim
powiedziałam Christeen… cale swoje życie. Od nowa. Dziewczyna nie
przerwała mi ani razu, choć w jej oczach widziałam zawód, że nic jej nie
powiedziałam wcześniej o mocy, którą odkryłam, gdy po raz ostatni
żegnałam się z rodzicami. Że przewidziałam ich wypadek. Wyjaśniłam jej,
na czym polegała moja moc. Dlaczego zrezygnowałam z niej, czemu chciałam
o niej zapomnieć. Miała swoje plusy, ale chyba lepiej było nie wiedzieć
o tym, co się wydarzy w przyszłości czy czasem co się wydarzyło w
przeszłości.
Gdy najtrudniejsze było za mną,
opowiedziałam jej o wspomnieniach Lokiego i o tym, co zobaczyłam w Stark
Tower. Spodziewałam się każdej reakcji. Mogła krzyczeć, płakać, wyśmiać
mnie, ale Christeen dalej wpatrywała się we mnie bez wyrazu.
Głos mi się łamał, gdy patrzyłam jej w oczy. Czułam się okropnie, poczucie winy zżerało mnie od środka, byłam podła.
Jak mogłam nazywać się jej przyjaciółką?
Wreszcie
doszłam do sedna historii, w której główną rolę grał Loki. Przekazałam
jej to, czego dowiedziałam się od Thora. O jego córce, która
współpracowała z klonem Starka.
Z jednej strony
cieszyłam się, że w końcu jej to powiedziałam. Było mi lżej na sercu. W końcu przerwałam ten łańcuszek
kłamstw.
Z drugiej strony... bałam się, że Christeen
więcej się do mnie nie odezwie, a jedyne, co będę mogła zobaczyć, to
drwina w jej oczach.
– To koniec… – szepnęłam ledwo słyszalnie.
Chris kiwnęła głową. Następnie zapadła cisza przerywana pojedynczymi hałasami dobiegającymi z kuchni.
Nie wiem, ile tak siedziałyśmy. Sekundy, minuty, godzinę?
Już miałam się poddać. Powoli wstałam z kanapy, nawet nie wiem po co, gdy Chris zerwała się i wzięła mnie w ramiona.
– Och, Holly… Pojadę z wami.
>Następny rozdział!<
Dzień dobry/wieczór :)
Mimo ogromnej ilości nauki i obowiązków pozaszkolnych, wreszcie przybywamy do Was z nowym rozdziałem po krótkiej, niezaplanowanej przerwie. Jak widzicie dużo akcji i wyjaśnień. A przed nami jeszcze więcej akcji!
Dalsze rozdziały mam nadzieję, że dalej będą co dwa tygodnie. Jeśli nie, na pewno damy znać.
A i jeszcze jedno...
Mamy dla Was małą niespodziankę!Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsza jej część pojawi się za tydzień,
Niech moc będzie z Wami ^^
Dużo akcji i wyjaśnień? Cholernie dużo! Ale to dobrze oczywiście ;-) Wszystko wreszcie zaczyna nabierać sensu. Hel córką Lokiego... To naprawdę niezłe :D Dobrze, że Holly wreszcie postanowiła powiedzieć Chris prawdę. Dusząc w sobie te wszystkie sekrety powoli sama się wyniszczała. No, to jeszcze teraz musi powiedzieć reszcie :-)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział oraz na niespodziankę :D
Pozdrawiam ;-)
***Niki***