wtorek, 13 czerwca 2017

Osiemnaście

Holly McCarter
— Popadasz w paranoję — mruknęłam do komórki zaraz po odebraniu połączenia przychodzącego od Chris. Dziewczyna westchnęła niecierpliwie, ale wyczułam, że przyjęła to z ulgą.
— Po prostu chcę sprawdzić, czy wszystko jest ok. Tony odrzuca moje połączenia.
— Chyba też zacznę tak robić.
— Bardzo śmieszne.
Zaśmiałam się serdecznie. Złość spowodowana przez jej nadopiekuńczą naturę minęła. Fochanie się na Christeen nic by nie dało, gdyż dziewczyna i tak znalazłaby jakiś sposób na kontrolowanie mojego stanu. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nagle Natasha zaczęła nagle “bez powodu” wpadać do mnie z domowym ciastem.
— Wszystko jest w porządku. Za dwie godziny kończę pracę.
— Zrobisz zakupy? — poprosiła Christeen błagalnym tonem. — W lodówce nic nie ma, a ja już jestem głodna. Chyba skoczę po drodzę do McDonalda.
— Jasne. Zaraz po kawie ze Stevem.
— O…
Wywróciłam oczami. To było takie do przewidzenia. Od czasu pamiętnego dnia, gdy uwolniłam Lokiego, między tą dwójką zrodziło się okropne nieporozumienie.
— Zachowujecie się jak dzieci — wygarnęłam. Usłyszałam prychnięcie po drugiej stronie linii.
— Odezwała się ta, co nikogo nie unika.
Mimowolnie zagryzłam dolną wargę na myśl o Lokim. Poczułam jak na moich policzkach pojawia się palący rumieniec.
Nie to, że go zaraz unikałam… po prostu nie biegałam za nim jak pies za swoim ogonem i nie dopraszałam się o pieszczoty. Od tamtego wieczoru na plaży tydzień temu czułam się jakoś dziwnie. I nie, to nie ciąża! Chodzi raczej o to, że… to, co robiłam z nim wtedy… to mnie zmieniło. Loki mnie zmienił; wyzwolił we mnie ciemniejszą stronę. Musiałam się z tym wszystkim oswoić i pogodzić jakoś ze swoją dotychczasową naturą.
— Pozdrowię Steva od ciebie.
— Wypchaj się.
Odetchnęłam z ulgą, gdy Christeen zakończyła połączenie.
Inną sprawą, choć nierozerwalnie związaną z Lokim, była Hel, która co prawda nie dawała żadnego znaku istnienia, ale to tylko potęgowało napięcie wśród Avengers. Zaczęli już układać się z rządem i organizować dodatkowe siły do walki z napastnikiem. Naukowcy pracujący nad bronią uwijają się niczym mrówki, przedstawiając coraz to nowsze, doskonalsze projekty. Żadne z nich jednak nie wystarczały. A ten najważniejszy, najpotężniejszy projekt wymagał czasu i środków na dopracowanie.
W pracy pomagał nawet Loki.
Pod czujnym okiem, oczywiście.
Niestety, trochę zbyt czujnym. Wszyscy kwestionowali i analizowali każde jego słowo i ruch. Nikt chyba prawdziwie nie wierzył, że Hel miała Tesserract, a nawet jeśli, to uważał, że spiskuje ze swoim ojcem, żeby razem zniszczyć Ziemię.
Moje słowo w dyskusji się nie liczyło, jako że — jak mi przekazała Chris — uchodziłam za dziewczynę jakimś dziwnym sposobem zaczarowaną przez Lokaska. No tak, bo przecież nikt normalny nie zakochałby się w takim potwornym, bezdusznym człowieku.
***
— Planujesz zamknąć się w bunkrze na miesiąc?
Spojrzałam pytającym wzrokiem na Steva, który towarzyszył mi w zakupach w jednym z supermarketów. Darowaliśmy sobie kawę. Nikt z nas nie miał nastroju, by udawać, że wszystko jest dobrze.
Blondyn zaśmiał się ze swojego żartu, po czym wskazał na produkty znajduąjce się na taśmie sklepowej. Wywróciłam oczami, jednak przyznałam mu rację.
— Od tych wszystkich problemów ani ja, ani Chris nie miałyśmy czasu na zakupy… a coś jeść musimy — wytłumaczyłam po czym spojrzałam na niego uważnie.
Celowo wspomniałam jej imię. Chciałam zobaczyć jego reakcję, a ta wcale mnie nie zdziwiła. Zaciśnięta szczęka, odwrócenie wzroku.
— Co u niej?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
— Tęskni — odparłam miękko.
— Podpuszczasz mnie?
— A czy kiedykolwiek to zrobiłam? — uśmiechnęłam się niewinnie.
Nie odpowiedział. Resztę zakupów zrobiliśmy w ciszy. Co chwilę spoglądałam na niego, jednak był tak bardzo skupiony na kasjerce kasującej produkty, że nic nie zauważył.
Westchnęłam ciężko.
A ja uważałam, że to Stark jest najbardziej upartym człowiekiem na świecie.
***
— Będę się zbierał — mruknął Steve, gdy weszliśmy do mojego mieszkania i odłożyliśmy siatki na blat kuchenny, który o dziwo był czysty. Brudne naczynia magicznie zniknęły.
— Może kawy? Zrobię popcorn, obejrzymy film?
— Holly…
Kiwnęłam głową, choć przyznam, że nie podobało mi się to.
— Zachowujecie się jak dzieci. Już drugi raz to mówię dzisiejszego dnia.
— Jesteś niesprawiedliwa.
— To moja wina, że się nie dogadujecie, wiem, ale…
— Nie o to mi chodziło — przerwał mi blondyn. Patrzył na mnie, a w jego oczach widziałam ból. — Przecież wiesz, że o nic cię nie oskarżam.
— A powinieneś.
— Przestań. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
— To nic nie zmienia. Okłamałam cię — przypomniałam mu to.
Posłał mi smutny uśmiech.
— Miałaś swój powód. Wybaczyłem ci od razu.
— To wybacz też Christeen. Ona mi pomagała.
— To zupełnie inna sprawa…
— Stevie…
— Myślałem, że to ta…
Nic więcej nie musiał mówić. Wiele go kosztowały moje kłamstwa, ale Chris znaczy dla niego więcej niż ja.
— Bo to jest ta jedyna. Musicie po prostu pogadać. Wyjaśnić sobie wszystko
Steve westchnął ciężko. Przejechał dłonią po twarzy. Była dopiero szesnasta, ale był już zmęczony. Nie dziwiło mnie to. Nawet superżołnierz musi kiedyś odpocząć.
— Muszę się z tym przespać — odezwał się, jakby czytając mi w myślach.
— Kolejne siedemdziesiąt lat? — zadrwiłam. Rogers się zaśmiał, po czym przytulił mnie.
Chwilę później zostałam sama w mieszkaniu i zabrałam się za rozpakowywanie siatek. Christeen jeszcze była w pracy i znając ją, zapewne po drodze skoczy na wystawę sztuki, poszukując inspiracji. Nie było sensu czekać z tym na nią.
Właśnie przesypywałam makaron do pojemnika, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Pisnęłam przerażona i zamachnęłam się butelką soku. Czyjeś palce zwinnie mi ją zabrały, nim trafiłam w cokolwiek.
— Hej, spokojnie, to tylko ja. — Usłyszałam przy uchu śmiech.
Odwróciłam się do mojego napastnika. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam jak zimne wargi dotykają moich. Bez zastanowienia oddałam się pieszczocie.
— Zaczynam się zastanawiać, czy nie wolisz towarzystwa żołnierzyka — zadrwił Loki, przerywając pocałunek.
Potrzebowałam chwili, by złapać oddech, by cokolwiek powiedzieć.
Nadal nie rozumiałam sposobu, jakim w tak krótkim czasie doprowadzał mnie do szaleństwa.
— Zazdrosny? — tyle dałam radę wysapać. Gdy tylko słowa wybrzmiały, zrozumiałam, jak głupi tekst rzuciłam. Typowo midgardzki i infantylny. Ugh, skup się Holly, to nie jest zwązek licealistów!
— Mnie jeszcze nie zaproponowałaś tego całego popcornu.
Loki przyciągnął mnie do siebie bliżej, na co wybuchnęłam nerwowym śmiechem. Cały czas miałam wrażenie, że to tylko moja absurdalna wyobraźnia. W końcu jeszcze kilka tygodni temu Loki był naszym wrogiem, a teraz jakby nigdy nic obściskiwałam się w nim w kuchni…
Absurd.
— Z tego, co zdążyłam zauważyć, wolisz w inny sposób spędzać czas — wytknęłam mu to, niewinnie się uśmiechając. Dłonią przejechałam po jego klatce piersiowej, która zasłonięta była zieloną koszulą (skąd on ją w ogóle wytrzasnął?!).
Stale siebie zaskakiwałam. Nigdy nie pomyślałabym, że to właśnie przy nim nie będę czuć żadnych skrępowań. A pewność siebie pojawiała się zawsze, gdy pojawiał się czarnowłosy, przystojny bóg.
Loki się zaśmiał, po czym, jakby dla potwierdzenia moich słów, złapał mnie za uda i posadził na blacie. Makaron rozsypał się na podłogę. Nie przejęliśmy się tym.
— Spostrzegawcza jesteś — mruknął, po czym znów wpił się w moje wargi.


Dobra. Jak zobaczyłam, że poprzedni rozdział wstawiony został na Wielkanoc, to trochę mnie przytkało. Oj, dawno nas nie było... a wiadomo, po długiej przerwie ciężko z powrotem spiąć tyłek do robienia czegokolwiek. Dlatego jestem mega pod wrażeniem i uważam, że czapki z głów należą się Lorze, która mimo wszystko sama samiusieńka bez mojej pomocy (pomijając końcowe poprawki) napisała ten rozdział i nawet nie musiałam jej gonić xd
Także mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Miłego dnia życzę ;*

4 komentarze:

  1. Achh... Każdy rozdział, w którym jest scenka Holly + Loki = Arcydzieło :) Naprawdę, uwielbiam tą parkę :D Ale tak na serio, trochę się człowiek naczekał, ale czekać było warto ;) Rozdział super!!!! Jest i Holly i Loki, no to teraz jeszcze przydałaby się scenka romansu Chris i Steve'a... Ale i to pewnie w swoim czasie nastanie :)
    Pozdrowionka i weny życzę ;)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, co do Chris i Steve'a mamy już pewne plany... i myślę, że się nie zawiedziesz ;)

      Usuń
  2. No nareszcie! Już się bałam, że nic się tu nie pojawi - to częsta choroba na Bloggerze.
    Rozdział z serii bardziej spokojnych, może to cisza przed burzą, nie wiem, ale podobało mi się :3 Miejmy nadzieję, że między Chris, a Stevem wszystko się ułoży!
    Czekam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie martw się - jesteśmy naprawdę zdeterminowane, żeby doprowadzić to opowiadanie do końca :D Nie ma opcji, żebyśmy je porzuciły teraz, kiedy dotarłyśmy prawie do końca.

      Usuń

Każdy komentarz jest tu mile widziany :)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis