Loki Laufeyson
Gigantyczna grota wykuta na
kształt pokoju była czymś w rodzaju bogatej sypialni oświetlanej
błękitnymi pochodniami i świecami. Po prawej stronie bliżej wejścia stał
niewielki stolik ozdobiony jakimś zwierzęciem wyrzeźbionym w kości, jak
mniemam, ludzkiej. Dalej stało wielkie łoże, a na nim leżała… Holly.
W
pierwszym odruchu już chciałem do niej pobiec, lecz powstrzymałem się.
Wolałem, by Hel nie myślała, że może mnie złamać przez troskę o jakąś
Midgardkę.
Nie zdążyłem skończyć się napawać swoją
przebiegłością, gdy do pokoju innymi drzwiami weszła młoda dziewczyna o
azjatyckich rysach twarzy. Była naprawdę śliczna, niczym lalka z
porcelany, lecz trudno mi było doszukać się podobieństwa do mnie. Może
co najwyżej w lodowatym wyrazie twarzy i pogardliwym wzroku. Od szyi w
dół zakrywało ją śnieżnobiałe futro kontrastujące z mrokiem tej krainy.
Wiedziałem,
że była to Hel. Widywałem ją już kilka razy, nigdy jednak nie
rozmawialiśmy. Nie miałem też pojęcia o jej pokrewieństwie.
− Ojcze − powiedziała z lekkim uśmiechem. − Miło, że wreszcie postanowiłeś mnie odwiedzić.
−
Hel… − Zastanawiałem się chwilę, co jej odpowiedzieć. Nie chciałem jej
rozwścieczyć, w końcu była moją córką. Choć porwała Holly, ale… koniec
końców ja też od tego zacząłem. − Cieszę się, że wreszcie mogę cię
poznać. Porywanie jakiejś Midgardki nie było konieczne.
− Wolałam się upewnić, że przyjdziesz.
− W takim razie możesz ją już uwolnić.
Uśmiechnęła się.
− Wszystko w swoim czasie. Może usiądziesz? Służba!
Zaklaskała
w dłonie i do pomieszczenia weszły dwie kobiety. Postawiły na stoliku
dwie tace z jedzeniem oraz po kielichu wina, a potem wyszły, posłusznie
się ukłoniwszy.
Tak właściwie byłem całkiem głodny.
Równo
z moją córką podszedłem do stolika i usiadłem. Zawartość talerza nie
wyglądała podejrzanie, a i płyn w kielichu pachniał winem. Nie wyczułem
zapachu żadnej trucizny.
− A więc… jak ci się tu żyje? − zadałem najgłupsze pytanie z możliwych.
Kątem
oka próbowałem wybadać, co się dzieje z Holly. Była przytomna; co jakiś
czas wykonywała konwulsyjny ruch, jakby próbowała odzyskać władzę w
kończynach, ale udawało jej się to tylko przez ułamek sekundy. Musiała
być pod wpływem jakiegoś znieczulenia, lecz niezbyt słabego. Takiego,
które ograniczy jej ruch, ale nie zaćmi ewentualnego bólu.
Hel roześmiała się.
−
Jak mi się żyje? W tym ciemnym, zimnym miejscu? − Zamilkła na chwilę,
żeby zaraz dokończyć już w kompletnie innym tonie. − Wbrew pozorom
lepiej, niż tego chcieliście, zsyłając mnie tu na wieczność. Niewiele mi
brakuje.
Przełknąłem kawałek mięsa.
− Nie miałem pojęcia o tym, jak cię traktują, Hel − wyznałem. − Twoja matka...
− Wiem, jedna noc i to wszystko. Nawet nie wiedziałeś, że była w ciąży.
−
To prawda. Rozumiem, jeżeli jesteś na mnie wściekła. Rozumiem, jeżeli
nienawidzisz mnie z całego serca. Ale zapewniam cię, że gdybym tylko
wiedział, pomógłbym ci. Wydostałbym cię… schronił przed Odynem.
Nie
byłem pewien, czy mówię prawdę. Być może nic by się nie zmieniło poza
tym, że bym wiedział. Być może nawet pomógłbym ją uwięzić. W końcu mam
gdzieś, jak wielu bękartów zostawiłem samotnie w Midgardzie przez te
setki lat. Ale bogini… bogini to coś więcej niż jakiś człowiek.
Zasługuje na godne życie.
− Odyn nie jest niczemu winien
− zaprzeczyła Hel. − Robił to, co musiał dla dobra swojego dziecka. Ty
nie zrobiłeś nic. − Westchnęła i wzięła kielich w dłoń. − No ale trudno.
Radujmy się, że teraz wreszcie możemy zacząć od nowa. Poznać się
lepiej. Za odnowione więzy krwi.
− Za odnowione więzy krwi − powtórzyłem i przyłożyłem puchar do ust, doskonale wiedząc, że będzie tam to samo, co dostała Holly.
Gdy
tylko wino niemal dosięgnęło moich warg… w jednej sekundzie wyrzuciłem
puchar i przywołałem berło z Tesseractem. Hel skoczyła na równe nogi,
odrzucając poły płaszcza i wyjmując długi, lśniący miecz.
Bronie spotkały się nad stołem, a my zamarliśmy w oczekiwaniu.
− To się nie musi tak skończyć − powiedziałem. − Wypuść mnie i Holly, a nic ci się nie stanie.
− To się musi skończyć dokładnie tak. Będziesz cierpiał, ojcze.
Będziesz cierpiał tak bardzo jak ja cierpiałam przez te lata.
Uniosła wolną rękę i powoli zacisnęła ją w pięść. Kiedy tylko
skończyła, McCarter wygięła się z przeciągłym jękiem bólu. W tej samej
chwili czyjeś mocne ręce złapały mnie od tyłu za ramiona. Posłałem
promień energii w stronę Hel, ale chybiłem, szarpany za ręce.
Skumulowałem w sobie energię Tesseractu, a następnie pozwoliłem jej
się uwolnić. Implozja odrzuciła postacie stojące za mną do tyłu i
posłała stolik z jedzeniem na Hel. Całe pomieszczenie się zatrzęsło.
Nawet Holly znalazła się nagle na skraju łóżka, wciąż jęcząc. Pobiegłem w
jej stronę, lecz zatrzymałem się, słysząc bojowy okrzyk Hel za plecami.
W ostatniej chwili sparowałem cios mieczem. Nasze bronie skrzyżowały
się kilka razy, gdy próbowaliśmy sięgnąć swoich ciał lub obronić je
przed ranami.
Hel, mimo drobnej postury, była
naprawdę silna i dobrze wyszkolona w walce. Byłem pewien, że
wykorzystywała także magię, by się wzmocnić.
Z
transu walki wyrwał mnie krzyk Holly, która najwyraźniej coraz bardziej
cierpiała, kontrolowana przez magię Hel. Połączyłem się z nią mentalnie,
chcąc wziąć trochę bólu na siebie i to był mój błąd. Nagły, rwący ogień
rozlał się po moim ciele. Kolana ugięły się pode mną, a bogini
wytrąciła berło z moich osłabionych dłoni.
Zamknąłem połączenie z Holly.
Musiałem się spieszyć.
Hel zamachnęła się, jakby chciała skrócić mnie o głowę, a potem
przechyliła miecz, niemal uderzając mnie płazem w skroń. W ostatniej
chwili odchyliłem się w tył.
Postawiłem wszystko na jedną kartę.
Rzuciłem się na łóżko stojące już metr ode mnie. Wyciągnąłem rękę.
Chwyciłem kostkę Holly. Ból rozszedł się po mojej skórze w poprzek
pleców…
A potem wszystko ucichło.
Opadłem na podłogę wyczerpany, puszczając nogę McCarter.
− Do kurwy nędzy, co się stało?! − usłyszałem głos Starka.
***
Sprawozdanie
z wycieczki do Helheimu zdałem Fury’emu, gdy jakaś pielęgniarka
opatrywała moją ranę na plecach. Siedziałem w tym samym pokoju, z
którego wyruszyłem po Holly, a Fury wpadał w furię (hehe), że zostawiłem
Tesseract w rękach Hel. Kiedy tylko kobieta w fartuszku skończyła
robotę, wyszedłem stamtąd za własnym pozwoleniem.
Chciałem
zobaczyć Holly, którą wynieśli zaraz po tym, jak tu wróciliśmy.
Wiedziałem, że Christeen była przy niej cały czas, ale ona nie mogła jej
pomóc. Ja mogłem.
Niedługo włóczyłem się po
korytarzach, szukając jej pokoju. Zapukałem do drzwi i wszedłem po
usłyszeniu pozwolenia. Holly siedziała na łóżku, oplatając rękoma nogi i
popijając jakiś napar, a jej przyjaciółka obejmowała ją.
− Och… Loki… Chris… możesz… no wiesz… zostawić nas na chwilę? − wyjąkała Holly, wyraźnie nie chcąc urazić przyjaciółki.
− Oczywiście.
Evans wstała i wyszła, uśmiechając się do mnie lekko.
Gdy
drzwi się za nią zamknęły, powoli podszedłem do McCarter. Nie wyglądała
najlepiej, ale jakoś mnie to nie dziwiło. Dobrze, że w ogóle władza nad
ciałem już jej wróciła.
− Ziółka? − zakpiłem. − To ci raczej nie pomoże.
Holly wzruszyła ramionami.
− Może jako placebo.
− Jak się czujesz? − podjąłem po chwili ciszy.
−
Dobrze? Hel w gruncie rzeczy nie zdążyła mi jeszcze za wiele zrobić…
wolała raczej, żebyś patrzył na to, ja cierpię. Chciała, żebyś ty też
cierpiał.
Po tych słowach zapadła cisza. Holly wypiła
trochę naparu, wyraźnie unikając mojego wzroku. Gdy wreszcie spojrzała,
zadała pytanie:
− Miała rację? Ukarałaby cię moim bólem? Zależy ci, Loki?
Wyprostowała nogi, pochylając się w moim kierunku.
− Chciałabym to wiedzieć. Czy ten pocałunek na plaży coś dla ciebie znaczył?
Holly McCarter
Cisza się przedłużała, aż zaczęłam żałować, że spytałam. Teraz już jednak nie było odwrotu.
−
Znam całą twoją przeszłość, Loki. Wiem, co robiłeś. Wszystkie dobre,
złe wybory, ich motywy i cele… ale nie czytam ci w myślach. Proszę,
wystarczy mi jedno słowo.
Patrzył na mnie, a w jego
oczach szalała prawdziwa burza. W końcu zrezygnowałam z czekania na
odpowiedź. Odstawiłam kubek z westchnieniem.
− Zależy mi, Holly.
Zamarłam w połowie ruchu. Serce wywinęło kozła, a dreszcz wystąpił na skórę, gdy podszedł i usiadł obok mnie.
Wziął
moją twarz w dłonie i zaczął całować moje usta powoli, leciutko…
sekundy zaczęły jakby spowalniać i rozciągać się, wydłużając w minuty.
Każdy jego najdrobniejszy ruch działał na mnie ze zdwojoną siłą.
Nagle
miękkie prześcieradło pode mną zniknęło, zastąpione przez rozgrzany,
szorstki piach. Nozdrza podrażnił zapach oceanu. Gdy otworzyłam oczy,
ujrzałam to samo wybrzeże, na którym wcześniej się całowaliśmy.
Uśmiechnęłam się.
Loki także.
− Wypadałoby skończyć, co zaczęliśmy − mruknął.
− Zaiste − odparłam, gdy zaczął podciągać moją bluzkę.>Nowy rozdział!< 30 kwietnia o ile dobrze pójdzie
No, to dzisiaj rozdział pod znakiem Lokaska :P Raczej nieplanowany, ale Lora ma trochę roboty w związku z maturą, a nie chciałam znowu zaprzepaszczać terminu... więc napisałam to, co kocham najbardziej − wątek romansu Lolly (trochę jak Sherlolly xd ale nie. Nie shipuję Sherlolly) :)
Poza tym, OMG, nowy trailer Thora przyprawił mnie o istny nerdgazm w momencie, kiedy pojawił się Loki <3 Nie miałam nawet pojęcia, że tak się za nim stęskniłam, dopóki go nie zobaczyłam. Moja dusza fangirl krzyczy i piszczy ;-;
I na koniec ogromne dzięki i milion całusów dla autorek komentarzy pod szesnastką <3333
Pozdrawiam i życzę miłych świąt!
(Powodzenia dla tych, co tak samo jak ja są na diecie i będą musieli zrezygnować z połowy dań xd)
Nie tylko ty przeżywasz nowy trailer Thora ;-) Loki wygląda tak...olśniewająco :D (miałam powiedzieć bosko, ale to taka gra słówek... xD) A rozdział jest wspaniały! Rozmowa ojca z córką - super, ale ten fragment z Lokim i Holly... (Lolly :D) no zwalił mnie z nóg! Na słowa "zależy mi, Holly" normalnie się rozpłynęłam ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta i jeszcze raz, Wesołych Świąt!
Pozdrawiam :)
***Niki***
Ooo... zakończenie takie bardzo urocze! <3 Nawet, jeśli niekoniecznie pasuje mi do Boga Kłamstw xD
OdpowiedzUsuńCóż, ja to na razie czekam na Strażników Galaktyki, potem na Homecoming, a dopiero następnie na Ragnarok ^.^ Chociaż racja, Lokiego zdecydowanie mi brakowało :')
Czekam na kolejny :3
Zapraszam po odbiór zamówienia na http://land-of-grafic.blogspot.com/2017/05/2081-2082-what-my-name.html#comment-form
OdpowiedzUsuń